wtorek, 23 września 2014

003 [1/2]

Victoria's POV
Wreszcie znalazłam chwilę na przeczytanie książek. Rok licealny jeszcze trwał, a ja miałam to głęboko w poważniu, że tak powiem. Ostatnie poprawki, albo podwyższenie ocen zdałam dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem, dlatego czułam, że teraz chociaż na moment będę mogła odsapnąć.
Pochłonęłam się w czytaniu "Romea i Julii". Sama nie wiem, dlaczego wybrałam akurat tę książkę. Może dlatego, że najbardziej mnie zaciekawiła. Albo raczej to wina przebiegu historii. Nie ważne. Tak czy tak dzisiaj był piątek, a jak na razie nie miałam żadnych planów, na dzisiejszą noc, dlatego nie pozostało mi nic innego jak czytanie książek.
***
Około godziny dwudziestej pierwszej rozbrzmiał mój telefon. - Halo?
- No cześć suko. - No tak, Emily.
- Cześć Emily, co słychać? - odpowiedziałam dziewczynie.
- Co robisz? - zapytała znienacka. 
- Dzisiaj? Nie mam planów, więc planowałam przez całą noc zaczytać się w historii Romea i Julii, albo obejrzeć "Pamiętnik".
- Więc widzę, że nie masz planów na dzisiejszy wieczór, oprócz tej nudy. Dlatego mam dla ciebie propozycję.
- Jaką znowu propozycję, Emily?
- Dzisiejszej nocy, bądź gotowa.
- Na co? 
- Na imprezę, głupiutka.
- Co? Jaką znowu imprezę? 
- Czy ty zawsze musisz się tak gorączkować? Mówię, że to nie będzie nic wielkiego.
- Mówiąc, że to nie będzie nic wielkiego masz na myśli, że ile będzie tam ludzi?
- Około pięćset. 
- Nie ma mowy.
- Oh, daj spokój. To tylko jedna noc, nic zlego się nie wydarzy.
- Jesteś tego pewna?
- Tak! - pisnęła. - Tą imprezę organizuję mój brat, więc jestem stuprocentowo pewna, że jest ona bezpieczna. Nic się złego nie stanie, obiecuję ci to.
- Zabiję cię, jeżeli skłamiesz. - mruknęłam.
- To co, przystajesz na to?
- Nie wiem co powiem rodzicom.
- Powiedz, że jedziesz do mnie, nasi też nic nie wiedzą, ale to nic. Nie ma ich w domu.
- Kiedy wracają? - zapytałam.
- We wtorek wieczorem, starczy nam czasu, aby to ogarnąć. Więc jak?
- Do zobaczenia, Emsy-Linsey.
- Mówiłam ci już jak bardzo nienawidzę tego przezwiska?
- Jakieś milion razy.
- I kiedy ty to wreszcie zrozumiesz, Vic?
- Prawdopodobnie nigdy - zadrwiłam z dziewczyny. - O której będziesz?
- Dwudziesta druga trzydzieści, no może trochę przed. Nie spóźnij się.
- Okej! 
- Do zobaczenia, suko.
- Cześć, Emsy-Linsey - słyszałam, jak bardzo chciała na mnie nawrzeszczeć, ale w tej samej chwili rozłączyłam się. Zbiegłam do rodziców.
- Co jest, córeczko? - spytał mój tata.
- Wychodzę.
- Gdzie? I o ktorej?
- Emily przyjeżdża po mnie za półtorej godziny i jedziemy do niej.
- Myśleliśmy, że nie masz planów na dzisiejszy wieczór.
- Ponieważ dopóki do mnie nie zadzwoniła nie miałam planów na dzisiejszy wieczór, ale tak się złożyło, że w tej chwili akurat je mam. Proszę?
- Odrobiłaś lekcje? - zapytali.
- Tak - skłamałam. - Nauczę się jutro wieczorem i jeszcze w niedziele.
- No dobrze, myślę, że spokojnie możesz do niej jechać. 
- Tylko - odezwała się moja mama.
- Tylko co? - zapytałam.
- Żadnego alkoholu, używek, albo papierosów, jasne?
Pokiwałam głową. - Jasne jak słońce, mamuś.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się do mnie.
- Czy mogę już iść do swojego pokoju? - zapytałam.
Rodzice pokiwali głową, a ja pobiegłam na górę, aby przyszykować się na ową imprezę, nie chciałam wyglądać zbytnio jakbym wychodziła gdzieś dalej niż tylko nocowanie u przyjaciółki, zresztą makijaż poprawię sobie u niej w domu. Albo, w samochodzie, jak zawsze.

***
O dwudziestej drugiej dwadzieścia pięć usłyszałam dźwięk klaksonu. - O moja suka - skomentowałam, po czym zbiegłam szybko na dół. Wzięłam odrobinę większą torebkę, aby spakować ciuchy w które przebiorę się jutro. Tak, aby nie sprawiać żadnego wrażenia, po czym po cichu zeszłam na dół. Byłam prawie pewna, że moi rodzice już śpią, dlatego nie zamierzałam ich obudzić.
Wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. I podeszłam do samochodu, jednym ruchem dalam znać Emily, aby otworzyła bagażnik. Kiedy dziewczyna to zrobiła, włożylam swoją mini-walizkę i zamknęłam go. Wsiadając do niego.
- Cześć Emsy-Linsey
- Cześć Vicky - puściła moje słowa mimo uszu. - Gotowa?
- Jak nigdy.
- To dobrze, bo dzisiejszej nocy będzie naprawdę gorąco.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedziałam, a dziewczyna ruszyła z piskiem opon z mojego podjazdu.


------
POWRACAM! - wybaczcie, że taki krótki. Rozdział będzie podzielony na 2 części.